Henryk Podczaski 25.12.1992 r.
PAMIĘTASZ...?
Pamiętasz córeczko ten wigilijny wieczór
sprzed sześciu lat? Jak Maryja z Józefem przed tysiącami lat w Betlejem,
tak my mieszkańcy naszego osiedla szukaliśmy wtedy miejsca powitania
Dzieciątka.
Znaleźliśmy! Tam gdzie dziś smukłe trzy maszty wznoszą się ku niebu i skąd dzwony wzywają na Anioł Pański.
A wtedy, w tym miejscu hulał tylko mroźny wiatr.
I ta przedwigilijna, pracowita noc – wspaniałe chwile tworzenia.
Dziś, pan Rysio „Majsterek” w niebie struga deski na tron Pana Boga. A w tamtą noc, szykował materiał na naszą szopkę.
Dziś pan Michał – hen, za oceanem – otwiera list, który dostał wraz z
opłatkiem. A w tę noc, wraz z innymi, dźwigał z lasu białą brzozę, która
miała zdobić krzyż.
Pamiętasz, jak późno wieczorem mama na nas
fukała, że kuchnia cała zasłana słomą; nic dziwnego – wiązaliśmy
przecież daszek do żłóbka i sposobiliśmy srebrną gwiazdę betlejemską.
Kilka pięter niżej, wuj- Rysiek mozolnie montował sznury żaróweczek –
ozdobę choinek.
A rankiem w dzień wigilijny, na tym pustkowiu, po którym już nie ma
śladu, a które teraz trudno sobie wyobrazić, stała się rzecz niezwykła. W
ciągu kilku godzin wyrósł najprawdziwszy, pachnący żywicą świerkowy
las. To dzieło silnych ramion wujka Michała, Staszka, druha Andrzeja,
Tolka i innych. A na skraju tego zagajnika, na pagórku, przycupnęła
szopa kryta słomą, wymoszczona sianem.
Czy pamiętasz Agatko, z jakim przejęciem wraz ze swoimi rówieśnikami –
Agnieszką, Jasiem, Anią – podawałaś niepewnymi rączkami figurki Świętej Rodziny, pastuszków, osiołka? Ile pracy i trudu.
I nagle, już o zmroku, zaiskrzyła się
srebrem gwiazda nad „naszym lasem”, a w szopce rozpłynęła się ciepła
jasność nad Bożym Dzieciątkiem, pochyloną Matką, czuwającym Józefem. To
pan Jan włączył „zasilanie”. Co za radość.I płatki śniegu spływające z
nieba, a wraz z nimi – „ Wśród nocnej ciszy”

Pasterka. Pierwsza i najpiękniejsza.
Wzruszenie i radość, że ON przyszedł do nas, skupionych wokół polowego
ołtarza, mimo mrozu i granatowego nieba sypiącego śniegiem.
A potem trwanie – dzień i noc, dzień i noc –
aż do Świąt Trzech Króli. Wspaniałe noce czuwania, by nikt nie zakłócił
snu Dzieciątka. Ciemność, trzaskający mróz, wiatr i to ciepło żarzące
się z „koksowników”, i to inne- płynące od żłóbka. I dzieci
codzienne
krzątanie, przesuwanie królewskiej karawany wielbłądów, słoni, by
szóstego stycznia monarchowie zdążyli pokłonić się Nowonarodzonemu.
Ile wzruszeń..
Święta Bożego Narodzenia 1986 roku.
Pamiętasz córeczko ?...
( Artykuł zamieszczony w pisemku „POD KRZYŻEM” kościoła pw.
Św. Rafała i Św. Alberta w Warszawie z okazji rocznicy 5-ciolecia
rozpoczęcia walki o pozwolenia na budowę świątyni na osiedlu Ruda-
Marymont )
.